sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 1 Cios poniżej pasa

ROZDZIAŁ 1 CIOS PONIŻEJ PASA

"KTO SIĘ WAHA, TEN URODZIŁ SIĘ DO SŁÓW, NIE DO CZYNÓW"
~ZYGMUNT KRASIŃSKI

Czułam się okropnie. Nie rozumiałam Tsunade, która nagle mi obwieściła, że mam iść na misję praktycznie niewykonalną. Mam się dostać do najniebezpieczniejszej grupy przestępczej na świecie, a ona nie daje mi nawet wyboru! Na starość padło jej na mózg - stwierdziłam zniesmaczona.
I co? Mam porzucić ważne dla mnie osoby? Nie wiedziałam nawet jak ma to wyglądać - wczoraj mówiła, że wszystko jest już zaplanowane, a ja niestety zapomniałam zapytać.
Właśnie schodziłam po schodach swojego domu na niższe piętro. Było popołudnie i mama zwołała wszystkich na obiad. Pomimo, że zarabiam już dosyć dużo i mam dziewiętnaście lat nie miałam zamiaru opuszczać rodzinnego gniazdka.
Przez sześć lat od czasu, gdy - osoba dla mnie przekreślona - uciekła z wioski wiele się zmieniło. Przez niecałe trzy lata ciężko trenowałam w samotności, no, z Tsunade, ale bez przyjaciół. Gdy Naruto wrócił chcieliśmy odzyskać przyjaciela, ale on nie miał zamiaru wracać. Zabawa w kotka i myszkę trwała jakieś dwa kolejne lata, aż w końcu przesadził. 
Doszło do walki, w której brała udział drużyna siódma, Asumy i Kurenai. Zabił podczas walki Shino, a my przerażeni tym faktem daliśmy mu uciec. Minął już rok od ów tragedii i już nikt nawet nie myśli o tym, aby próbować schwytać Uchiha Sasuke. Naruto jedynie jeszcze cztery miesiące temu od czasu do czasu o tym wspominał, ale też zrezygnował. Teraz czarnowłosy stał się przestępcą, za którego zabójstwo nikt by się nie pogniewał, ba, zostałby nagrodzony! 
Każdy zajął się sobą, a nie nim. Nikt nie miał już na to sił. 
Moje przemyślenia przerwał głos matki.
-Sakura! Michio przyjdzie na obiad. Wczoraj cię nie było, a bardzo chciał cię zobaczyć, więc go zaprosiłam na dzisiejszy obiad, zaraz powinien być - poinformowała mnie rodzicielka.
Jakoś nie miałam sił, aby się z nim teraz widzieć. Serce mi wręcz krwawiło, gdy myślałam, że mam wyruszyć na taką misję, zostawiając swojego partnera. Tak - zakochałam się jakieś jedenaście miesięcy temu. Poznałam go zaraz po powrocie z misji, podczas której zginął Shino. Przybył jako wsparcie i w ten oto sposób go poznałam. Pomógł mi dojść do siebie i po miesiącu staliśmy się parą. Za równy miesiąc wypada nasza rocznica, a Tsunade teraz...
Coraz bardziej nienawidziłam blondynki. 
Usiadłam przy stole, wpatrując się w okno. Mam to wszystko zostawić, dom, rodziców, przyjaciół, ukochanego, bo Tsunade sobie tego życzy?
-Mamo, później pójdę do Tsunade, nie będzie mnie na kolacji. Myślę, że nasza rozmowa nieco się przedłuży - burknęłam znudzona, opierając się o stół, na którym stały śnieżnobiałe talerze.
-Przecież byłaś u niej wczoraj! Praktycznie w nocy, co ona znów chce? Dopiero wróciłaś z misji - żalił się niezadowolony tata. Nigdy nie lubił mojej mentorki za jej ciężkie treningi, z których wracałam ledwo żywa. Wiele razy doszło pomiędzy nimi do nieprzyjemnych spięć. Co prawda moja mama także ma twardą rękę, ale jakoś tej jednej kobiety nie potrafią znieść obydwoje. Nawet nie wiem czemu. Z początku byli zachwyceni, że najlepszy medyk świata i czcigodna wioski Liścia będzie mnie uczyć, ale teraz wciąż kręcili z niezadowoleniem nosami.
-Muszę z nią obgadać jakiś urlop czy coś. Jestem wykończona i szczerze chciałabym trochę najbliższym czasie popracować w szpitalu - skłamałam szybko, nie chcąc mówić prawdy.
Kiwnął tylko głową i westchnął.
Nagle po domu rozległ się dzwonek do drzwi, więc szybko ruszyłam w ich stronę. Serce zabiło mi szybciej. Mam go okłamać? Nacisnęłam na klamkę i zobaczyłam mojego ukochanego. Brązowe włosy i błękitne oczy. Uwielbiam ten błękit, niczym bezchmurne niebo. Mogłabym się utopić w jego spojrzeniu. Uśmiechnął się ciepło i przyciągnął mnie do siebie.
-Cześć, kochanie. Tak bardzo tęskniłem... - mruknął mi do ucha i ucałował mój policzek.
-Też tęskniłam, proszę, wejdź - powiedziałam i ucałowałam go przelotnie w usta. Weszliśmy do kuchni, gdzie Michio został serdecznie powitany. Rodzice go wręcz uwielbiali.
Mama podała do stołu. Wszystko było dobrze. Rozmowa była ożywiona i od czasu do czasu dało się słyszeć ich gromkie śmiechy. Ja tylko od czasem chichotałam pod nosem, uśmiechając się sztucznie. Jadłam powoli i często piłam, żeby nie musieć się odzywać. Po skończonym posiłku gospodyni domu zaczęła sprzątać, a ja ochoczo jej pomogłam. Po paru minutach poszliśmy we dwójkę do mojego pokoju. Chłopak usiadł na kanapie i pociągnął mnie na swoje kolana, po czym zaczął obdarowywać moją szyję przyjemnymi pocałunkami.
-Musiałabym iść do Tsunade - burknęłam do bruneta. Siedziałam tyłem do niego, więc nie trudno było ukryć moje zmieszanie. Wplątałam dłonie w jego włosy i zaczęłam się nimi bawić. Obydwoje to lubiliśmy.
-W jakiej sprawie? - zapytał zdziwiony, przerywając pocałunki. Uniósł głowę, a moje dłonie zamarły, gdy na niego spojrzałam. W gardle mi zaschło i miałam ochotę się rozpłakać. Po chwili jednak znów zaczął pieścić mój kark, ułatwiając sprawę, gdyż nie musiałam już patrzeć w jego oczy.
-Jakiegoś urlopu czy coś... - oznajmiłam niechętnie. Tatę łatwiej okłamać, ale jego?
-Też musiałbym pójść do Tsunade. Nie dostałem jeszcze wypłaty za ostatnią misję, pójdę z tobą.
Przytulił mnie mocniej, a ja odwróciłam się do niego przodem. Złączyłam nasze usta i znów wplotłam ręce w jego włosy. On chętnie przyjmował mój namiętny pocałunek, jeżdżąc dłońmi po moich plecach.
No to się wkopałam - pomyślałam.
Po jakiejś godzinie bezczynnego siedzenia, śmiechu, rozmów, tulenia i czasem łaskotek postanowiliśmy wyjść. Droga minęła dość szybko chociaż bardzo chciałam, żeby tak nie było. Pokonaliśmy schody i znaleźliśmy się pod drewnianymi drzwiami hokage. Michio zapukał, nie wiedząc ile emocji mną targa i jak bardzo chciałabym odwlec to spotkanie.
-Wejść!
Weszliśmy i ukłonami powitaliśmy czcigodną. Spojrzała na mnie ostro, jakby myśląc, że mu wszystko powiedziałam i teraz będziemy się kłócić.
-Witaj, hokage-sama - powiedział wesoło błękitnooki. Spojrzenie blondynki zelżało, pewnie się domyśliła, że nie byłby tak szczęśliwy, gdybyśmy przyszli w poważnej sprawie.
-O co chodzi? - zapytała, układając jakieś kartki.
-Nie dostałem wypłaty za ostatnią misję... Nie chcę popędzać, ani być upierdliwy... - mruknął speszony.
-Och, naprawdę? - zapytała nieco zdziwiona. Podrapała się po policzku, przerywając kontakt wzrokowy, jednak chwilę później znów na niego spojrzała. -Na pewno wypłata już na ciebie czeka tam, gdzie zawsze. A ty, Sakuro, coś chcesz? - zapytała, a mnie ścisnęło w żołądku. Wiedziałam, że pytała praktycznie retorycznie, a chciała usłyszeć jedno słowo. "Nie".
Z zamyśleń wyrwał mnie dotyk na ramieniu. Była to dłoń chłopaka, który teraz patrzył na mnie. Cmoknął mnie w czoło i puścił ramię.
-Ja pójdę po te pieniądze, poczekam przy wyjściu - oznajmił, wychodząc.
Patrzyłam chwilę na zamknięte drzwi i chwilę później odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni.
-Ja chciałam...
-Zapytać o szczegóły misji? - mruknęła, a ja kiwnęłam głową. -Rozpocznie się ona za jakieś cztery, może pięć miesięcy. A na razie wyruszysz wraz z Michio na misję szpiegowską, musimy się dowiedzieć na czym stoimy - oznajmiła, a ja poczułam większą odrazę do kobiety. Wysyła mnie na kolejną misję, gdy dopiero wróciłam z poprzedniej? W dodatku z osobą, którą będę musiała za parę miesięcy porzucić? A ta misja ma mnie jeszcze do tego przygotować? Czułam jak grunt mi pod stopami umyka. Czułam się atakowana. Jakby kobieta chciała mnie zniszczyć psychicznie. Miałam nadzieję, że zaraz się głupio uśmiechnie, Shizune wraz ze swoim prosiaczkiem wyskoczą i powiedzą, że to wszystko jest tylko głupim żartem.
-Dlaczego to robisz? - syknęłam chyba zbyt cicho, bo kazała mi powtórzyć. -Dlaczego... to robisz? - syknęłam głośniej. -Akatsuki... Może i rozrabia, ale nigdy nie wysłałabyś NIKOGO na taką misję! - wrzasnęłam. Pękłam.
-Nie podnoś tonu - rozkazała złowrogim tonem. Zacisnęła pięści, zostawiając kartki w spokoju.
Nagle dojrzałam dziwne przedmioty na jej biurku.
-Czy to opaska i nieskończona książka Jirayi? - mruknęłam, podchodząc. Kobieta próbowała to szybko zabrać, ale byłam szybka. Moje brwi powędrowały w dół.
-Sakura...
-Ach tak... Każesz mi to zrobić, bo Akatsuki zabiło twojego ukochanego, którego zawsze odrzucałaś!? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
Kobieta wstała i otworzyła usta, ale po chwili znów upadła na fotel, kładąc brodę na ręce i mrużąc oczy. Zaczęła nerwowo ruszać głową, wplątując dłonie we włosy, chowając przy tym oczy. Wyglądała w tym stanie okropnie.
-To.. - wykrztusiła niemalże szlochem.
-To cios poniżej pasa! To samolubne! Okropne! Zawsze byłaś rozsądna... - stwierdziłam z wyrzutem, a ona spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Do tego potargane włosy dodawały żałości całej jej autorytetowi hokage.
-J-ja... Sakura... Przepraszam, ale... Odwołam tą misję, ale na szpiegowską musicie iść. To jest konieczne - rzuciła, niemalże szlochając. Głos jej się łamał, mówiła z trudem, zacinając się często. Westchnęłam i zrobiło mi się jej żal, okrążyłam biurko i przytuliłam zaskoczoną kobietę.
-Zapomnijmy o tym... - mruknęłam i odsunęłam się. -Masz jakiś zwój ze szczegółami tej misji? Obgadam ją z Michio.
Kobieta pokiwała głową i podała mi zwój. Było w jej oczach coś dziwnego. Coś, czego dawno nie widziałam. Ta twarda kobieta rzadko kiedy jest w takim stanie. Ale przecież każdy, nawet ona, jest tak naprawdę w środku miękki.
Poprawiła szybko włosy i uśmiechnęła się lekko.
-Do zobaczenia, Sakuro. Jeszcze raz przepraszam... Pozdrów Michio.
-Naprawdę, zapomnijmy... Do widzenia, Tsunade-sama - mruknęłam. Wyszłam z pomieszczenia i szybko zbiegłam na dół. Poczułam ogromną ulgę, widząc uśmiechniętego Michio. Także się uśmiechnęłam, ale z ogromną ulgą na twarzy. Czułam jakby jakiś ciężar, który się za mną wlókł jak na jakimś łańcuchu właśnie został gdzieś z tyłu. Lekko zrobiło mi się na duszy, a radość mnie rozpierała, wiedząc, że mogę nadal żyć normalnie. A za miesiąc przecież rocznica, trzeba coś wymyślić.
-Co ty taka szczęśliwa? - zapytał, tuląc mnie.
-A bo... Dawno nie mieliśmy wspólnej misji!
Ukazałam mu zwój.
Resztę dnia spędziliśmy razem, dobrze się bawiąc. Szkoda, że wtedy nie wiedziałam jak to wszystko ma się potoczyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam w roku 2016!
Dosyć długo to pisałam, ale jest. Krótkie, wiem, wiem, następny będzie najprawdopodobniej dłuższy ;)
Dziękuję za poświęcenie czasu i proszę jeszcze tylko o minutkę na wyrażenie opinii w komentarzu! :*

niedziela, 29 listopada 2015

Prolog

PROLOG


"CZŁOWIEK - ZWIERZĘ, KTÓRE POTRAFI CIERPIEĆ PRZEZ TO, CZEGO NIE MA."
~EMIL CIORAN

Stałam w osłupieniu, zamroczona, jakbym na chwilę zniknęła stąd.
Straciłam poczucie czasu i rzeczywistości. Stałam, nie odczuwając praktycznie nic tylko te słowa brzęczały mi w głowie, które były jak wyrok śmierci.
-To... szaleństwo, Tsunade - wychrypiałam, przerywając ciszę.
Za oknem niebo było pokryte burzowymi chmurami, z których hektolitry wody spadały na ziemię. Od czasu do czasu błyskawica rozjaśniła świat, ukazując swój blask ledwie na sekundę i przerażając swym grzmotem. Przyjemne i uspakajające mnie zazwyczaj uderzanie kropel o szybę były niczym krople moich łez.
-To jedyny sposób, Sakura. W tym świecie - świecie shinobi - niektórzy muszą ryzykować - wygłaszała swoje mądrości, doprowadzając mnie do szału.
Jej spokój, postawa, wszystko mnie irytowało.
Patrzyłam w jej orzechowe oczy z mieszanymi uczuciami.
-A co, jeśli zginę? Jeden z lepszych medyków w Konoha.. To nie za duże ryzyko? - wypytywałam, prawie załamującym się głosem.
-Sakura... jesteś jouninem, do cholery, moją uczennicą. Co to za postawa!? - ryknęła, czemu towarzyszył huk pioruna.
-No właśnie, twoją uczennicą. Nic dla ciebie to nie znaczy, że mam podjąć się misji samobójczej?! Nie mam praktycznie szans! - Rozłożyłam ręce, krzycząc.
Nie chcę umierać, nie chcę. Nie teraz, do cholery! - mój mózg przeklinał Tsunade i jej durne pomysły. 
Niedawno udało mi się wejść na poziom jounina, chciałam w końcu coś osiągnąć, a teraz mam...
-Właśnie, że jako jedna z niewielu masz! Masz predyspozycje do wykonania misji. Wszystko zaplanowane, nie tak cię uczyłam, Sakura! - krzyczała. -Zresztą, nie masz wyboru. - Zaschło mi w gardle na jej surowy i okrutny ton.
-Jak to? - zapytałam skołowana, cofając się o krok ze łzami w oczach.
Zawsze jest wybór! - brzęczało mi w uszach.
-Ja, hokage wioski Liścia, wysyłam ciebie, Sakurę Haruno, jounina wioski Liścia, na misję przedarcia się do szeregów Akatsuki i szpiegowanie tejże organizacji. - Wyrok zapadł. 
Nie mam już wyboru. Od kiedy stałam się geninem nie mam prawa przeciwstawić się hokage. Chociażbym miała umrzeć, co miało chyba niedługo nastąpić.
-Dobrze, hokage-sama. Życzę miłej nocy - powiedziałam oficjalnie, odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i wyszłam, trzaskając drzwiami.
Usłyszałam na pożegnanie jedynie i trzask pięści o blat i ledwo słyszalny szloch.
Chyba nie tylko mnie było trudno.
Po moich policzkach spłynęły łzy.
To wszystko to jedno, wielkie szaleństwo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cóż, oto prolog.
Jakoś nie miałam weny na tamtą historię. Kiedyś miałam zaplanowane kilka rozdziałów w przód, a teraz... Pustka, kompletna pustka. Jednak pisanie w świecie rzeczywistym to nie mój żywioł.
Trzymajcie się
Rose 51